Robert Johnson
Niewielu ludzi w
Polsce wie kim był i co robił Robert Johnson… :Protoplasta rythm&bluesa
podpisujący pakt z diabłem. Inspirował takich gitarzystów jak: Eric Clapton, Keith Richards czy John Mayall (pionier muzyki rockowej). Tak
w skrócie można opisać tę personę. Jednakże jego historia jest bardziej
interesująca niż plotki o cyrografie… Pomimo śmierci w młodym wieku, historie,
które przeżył mógłby rozdzielić na wiele żywotów ludzkich.
Urodził się 8
maja 1911 roku (niedawno skończyłby 100 lat) w Hazlehurst w stanie Missisipi.
Wychował się w skrajnej nędzy. Początkowo mieszkał z ojcem. W 1919 został on
jednak zlinczowany. W tym samym roku Johnson powrócił pod skrzydła swojej
rodzicielki. Matka – Julia Doodds często zmieniała mężczyzn, co doprowadziło do
wyprowadzki Roberta w bardzo młodym wieku. Jakiś czas później ożenił się z
młodziutką dziewczyną , która zmarła podczas porodu w wieku zaledwie 15 lat
(dziecko urodziło się martwe). W 1930 roku na jego drodze pojawił się Son House – również
legendarny bluesman, który nauczył go techniki gry na gitarze zwanej bottleneck
oraz gry na harmonijce.
To wydarzenie
zmieniło jego życie. Narodził się na nowo – jako muzyk. Początkowo prowadził
życie ulicznego barda, grając i pijąc z outsiderami swojego pokroju. Jeździł po
całym południu USA żyjąc z dnia na dzień. Jakiś czas później Johnson zakochał
się i potajemnie poślubił o 10 lat starszą narzeczoną jednego ze swych
przyjaciół – Calleta`ę Craft. W 1932 roku para przeniosła się do Clarksdale w
Delcie Missisipi. Tam Calleta ciężko zachorowała i Robert porzucił ją dla
rozwoju kariery muzycznej.
Robert Johnson
został odkryty przez Erniego
Oertle, który przedstawił go Donowi Lawowi z American Record i nalegał na jak
najszybsze rozpoczęcie nagrań. Odbyły się tylko dwie sesje nagraniowe, w 1936 i
1937 roku w Teksasie. Zostało nagrane 20 utworów z pośród naprawdę bogatej
twórczości artysty. Teksty jego piosenek opowiadają o szatanie, alkoholu,
kobietach i śmierci. Najbardziej
znane to: Sweet home Chicago, Crossroad blues, Me and the devil blues,
czy Love in Vain.
Ten okres
jego życia to czas jeszcze większego natężenia podróży. Muzyk jakiś czas
kursował pomiędzy Detroit, a Chicago. Zakochany w Wietrznym Mieście napisał
utwór w którym uznał je za swój dom. Jednakże jego styl życia i cechy
charakteru nigdy nie umożliwiły mu zbudowania prawdziwego domu. Zmarł w Greenwood
w stanie Missisipi 16 sierpnia 1938
roku w wieku 27 lat. Prawdopodobnie zgon nastąpił na wiejskiej potańcówce po
dodaniu trucizny do ulubionego napoju Roberta – whisky. Zamachu ewidentnie
dokonała zazdrosna kobieta lub mężczyzna, któremu Johnson uwiódł piękną
narzeczoną.
Fakty
faktami, ale co opowiada nam legenda? No
więc, legenda głosi, iż Robert Johson był przeciętnie grającym na gitarze
wrakiem człowieka. Niezmiernie pragnąl sławy i kochal bluesa. Którejś nocy nasz
bohater siedział pod drzewem na skrzyżowaniu dróg, grając i pijąc whisky. W
pewnym momencie podszedł do niego wielki człowiek w czerni, który był diabłem i
zapytał go czy nie chciałby zostać największym bluesmanem wszechczasów. Robert oczywiście
zgodził się. Wtedy szatan wziął jego gitarę i nastroił ją od nowa. Inna wersja
mówi, że zakochany w o 10 lat starszej
kobiecie Johnson chciał jej zaimponować i wtedy właśnie doszło do podpisania
cyrografu. Historia jeszcze innej treści na temat tej legendy przedstawiona
jest w odcinku jednego z popularniejszych obecnie seriali amerykańskich –
Supernatural (Nie z tego świata).
Najprawdopodobniej
całą tę historię wymyślił sam Johnson, nakręcając w ten sposób publikę. Tworząc
wokół siebie aurę tajemniczości muzyk miał ogromne rzesze fanów w całych
Stanach Zjednoczonych. Przez wielu uważany jest za geniusza marketingu
muzycznego.
Pomimo tego,
że wielu ludzi potwierdziło jego nagłą i jakże diametralną przemianę,
pozostawmy baśnie i legendy tam gdzie jest ich miejsce… Faktem jest, iż Robert
Johnson był jednym z największych muzyków w historii. Jego utwory inspirowały i do dziś inspirują
wielkich artystów. W 1980r. przyznano Johnsonowi (pośmiertnie), nagrodę ,
wyróżnienie Blues Foundation's Hall o Fame, a w 1986r. Rock & Roll Hall of
Fame. W 2003 roku
magazyn Rolling
Stone umiejscowił
Johnsona na piątym miejscu w rankingu "100 najlepszych gitarzystów w
historii" Chociaż posiadał
„diabelskie pochodzenie”, Robert Johnson był artysta wielkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz